poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mogielica, królowa Beskidu Wyspowego

Charakterystyczną cechą Beskidu Wyspowego w południowej Polsce jest występowanie odosobnionych, pojedynczych szczytów, od tego zresztą pochodzi jego nazwa. Najwyższym szczytem jest Mogielica zwana przez miejscowych Kopą. I ona jest właśnie naszą dzisiejszą bohaterką.

Jak głosi legenda Mogielica była żoną wielkoluda Łopienia (pobliska góra), oddzielona od małżonka Przełęczą Rydza Śmigłego. Inna legenda ma swoje podłoże w historii regionu. W XVIII wieku na Kopie ukrywał się znany beskidzki zbójnik Józef Baczyński. Głosi ona, że na głazie po zachodniej stronie zwanym Zbójnickim Stołem, zbójnicy liczyli zdobyte pieniądze, a zrabowane skarby znajdują się zakopane gdzieś w lesie.






Pierwsze wzmianki o szczycie mamy już z XV wieku. W spisach dóbr królewskich można przeczytać „Tam też wznoszą się piękne Gorcze, zakończone Mogielicą, widną z Krakowa".

Mogielica najwyższy i najpiękniejszy szczyt liczy 1171 metrów. Ma charakterystyczny kształt, chodź nie jest typowym wzniesieniem Beskidu Wyspowego, gdyż w różnych kierunkach odchodzą od niego długie boczne grzbiety.







Na górę prowadzą szlaki żółty, niebieski, zieloni i trasa narciarstwa biegowego. Mogielica od dawna jest celem wycieczek turystycznych. Na szczycie od wielu już lat organizowany jest w sierpniu (w przedostatnią niedzielę) coroczny „Złaz turystyczny – Mogielica”.

Trasa narciarstwa biegowego jest najdłuższym i najwyżej położonym tego typu obiektem w Małopolsce. Obecnie liczy 23km i wciąż jest rozbudowywana.






Popularność szczytu wzrosła od czasu wybudowania na nim wieży widokowej. Dawniej stała tam drewniana wieża triangulacyjna, wznosząca się wysoko ponad koronami drzew. Wieża ta była doskonałym punktem widokowym jednak tylko dla odważnych, gdyż wspinaczka trzema długimi, nieosłoniętymi drewnianymi drabinami nie należała do łatwych a pobyt na odkrytym tarasie wymagał pewnej odwagi. Niestety zbutwiała i w 1980 r. zawaliła się. Nową, 20-metrowej wysokości wieżę widokową oddano do użytku dopiero po 28 latach. Od dawna też rozważa się też wybudowanie na szczycie Mogielicy schroniska górskiego.



Maroni dzielnie mimo wrodzonego lęku wysokości wspiął się na górę :)


A widoki ze szczytu zapierały dech w piersi. Oceńcie sami :)









Kilkadziesiąt metrów na południowy wschód od wierzchołka znajduje się niewielki, metalowy, pamiątkowy krzyż poświęcony Janowi Pawłowi II, który – zanim został papieżem kilkakrotnie tędy wędrował. Na krzyżu jest tabliczka z jego słowami: „Wobec piękna gór czuję, że On jest... i wtedy zaczynam się modlić”. Niestety tym razem nie udało nam się tam dotrzeć.


W masywie Mogielicy znajdowało się kilkanaście polan. Hala Stumorgowa jest największą i najciekawszą polaną w całym Beskidzie Wyspowym. Nazwa pochodzi od dawnej jednostki mierzenia powierzchni zwanej morgiem. W czasie II wojny światowej hala wykorzystywana była jako miejsce zrzutów z samolotów alianckich dla działającej w okolicach partyzantki.




Ławeczki i miejsce na ognisko zachęcały by chwilkę usiąść, odpocząć i wygrzać się w ciepłych, popołudniowych promieniach słonka. Oczywiście nie obyło się bez małej sesji ;)





Beskid Wyspowy to ciekawy i warty odkrycia teren, malownicze wioski, sympatyczni ludzie, cudne widoki. Zapraszamy do odwiedzenia tego regionu, my tam na pewno jeszcze wrócimy.

piątek, 17 stycznia 2014

Wrocław pod osłona nocy

Wrocław, historyczna stolica dolnego śląska, miasto wyjątkowe, kolorowe i otwarte. Miasto które nigdy nie śpi i cel naszej wycieczki. 

Pierwsze kroki kierujemy w stronę najstarszej, zabytkowej części Wrocławia. Ostrów Tumski, przyciąga masę turystów, ale i miejscowi lubią to miejsce. Pięknie oświetlona Archikatedra przyciąga oko, nie sposób się jej oprzeć.




Most Tumski zwany także Mostem Zakochanych. Legenda mówi, że samotni powinni udać się do katedry i pomodlić się w imię miłości, pogłaskać po głowie posągowego lwa, który strzeże wejścia do świątyni a następnie udać się na most i czekać na miłość.



Natomiast zakochani, powinni zawiesić na moście kłódkę. Para zapina razem kłódkę i wyrzuca oba klucz do Odry. Każdy oddzielnie. Kłódka symbolizuje trwałą miłość, która przetrwa czas.











Miasto które nigdy nie śpi, tętni życiem. Duże miasta mają swój urok, swoisty rodzaj energii z której można czerpać, naładować akumulatory.


Bulwarem Piotra Włostowica dochodzimy do Mostu Piaskowego i ulicy Grodzkiej.



Niecodzienny widok na ponad stu letni Most Grunwaldzki i pięknie odbudowany po wojnie Most Pokoju.




Licząc, że o 00:20 ruch na Grunwaldzkim będzie mniejszy, z narażeniem życia (co widać na fotce poniżej) biegaliśmy po ulicy z aparatami lawirując między przejeżdżającymi samochodami i tramwajami.



Kolejny punkt programu - Most Milenijny na który dotarliśmy o 1:10, jednak dla takiego widoku było warto :)



I w zasadzie w tym miejscu nasza wycieczka miała dobiec końca gdy, kierując wzrok w druga stronę zobaczyliśmy to...


Nie bardzo wiedząc który to most, udaliśmy się w jego stronę. Troszkę boczną drogą, jakby od podwórka, dotarliśmy pod filary Mostu Rędzińskiego.

Imponujące 122 metry w górę, ponad 600 metrów długości. Most Rędziński jest najwyższą tego typu budowla w Polsce :) Robi wrażenie, szczególnie o 2:00 :)





Do domu dotarliśmy około 3:30, zmęczeni, zmarznięci, z rozładowanymi aparatami, ale zadowoleni bo wieczorny spacer przerodził się w nocną wyprawę, której owoce, właśnie mieliście okazję kochani Projektomaniacy oglądać. Mamy nadzieję, że się podobało :)