poniedziałek, 28 lipca 2014

German Trip - B jako Brno cz.II


Ku naszej rozpaczy stare centrum Brna stoi kościołami. Dlaczego rozpaczy? Bo każdy z nich o prócz tego, że jest piękny i może się poszczycić niesamowita historią, jest dla nas istną czarną dziurą. Po przekroczeniu progu wkraczamy w kompletnie inny wymiar czasoprzestrzeni. Wskazówki zegara zaczynają niebezpiecznie przyspieszać a opamiętanie przychodzi z trudem. Jednak czasem szeroko otwarte drzwi kuszą i ...

środa, 23 lipca 2014

German Trip - B jako Brno cz.I

Nasz pierwszy przystanek to historyczna stolica czeskich Moraw czyli Brno. Do miasta wjechaliśmy jeszcze przed południem. Pogoda jak na razie sprzyjała, więc ruszyliśmy na krótki spacer.  

To drugie co do wielkości miasto Czech, ważny ośrodek kulturalny, naukowy i turystyczny. Siedzibę tu mają najważniejsze instytucje wymiaru sprawiedliwości a jednak, jakby nie doceniane. Na hasło Czechy, większość myśli Praga a Morawy często kojarzą nam się z kolorowymi, pofałdowanymi polami. Nic dziwnego bo są one mekką fotografów krajobrazowych, chodź i czasami inni się tu zapuszczą. A miasto? Jego stolica?


czwartek, 17 lipca 2014

German Trip - Ruszamy w drogę

Kierunek obrany, auto zapakowane wiec czas ruszać. W drodze na Czechy bacznie szukaliśmy budki z winietami - tak bynajmniej powiedział miły pan na stacji, że będzie po drodze. Nie marnując czasu wykonaliśmy nasze pierwsze selfie. Może żadna rewelacja, ale ruszaliśmy w "nieznane", byliśmy podekscytowani i szczęśliwi.
Może wydawać się Wam, że podróż po Europie i do tego głównie po krajach germańskich jest nudna. Może to nie było safari czy wyspy tropikalne, nie byliśmy w Paryżu, Rzymie czy Londynie, ale uwierzcie nam, mamy co opowiadać ;)
   

poniedziałek, 14 lipca 2014

German Trip - Przygodę czas zacząć

Pewnie część z Was wie, że na przełomie kwietnia i maja udaliśmy się w małą podróż. German Trip - bo tak nazwaliśmy roboczo nasz wyjazd, był szalonym i niesamowitym przeżyciem. Nadszedł czas by podzielić się z Wami naszymi przygodami :)

Ale może od początku. Cały wyjazd był dość spontaniczny, chodź pomysł narodził się jakieś dwa tygodnie wcześniej, można tak go określić. Ciężko się przygotować prawie z dnia na dzień do takiej wyprawy - i wcale nie twierdzimy że byliśmy przygotowani ;)

Skąd w ogóle pomysł? Jak regularnie do nas zaglądacie to wiecie, że góry są ogromna pasją Maroniego, a Alpy były wyjątkowym marzeniem. Wyjazd na święta na Śląsk był już dawno zaplanowany, później mieliśmy udać się na krótki urlop do Niemiec. I tu zaczyna się cała historia...

Mapa, gdzie jest mapa ... jeśli zamiast wracać do Wałbrzycha pojedziemy ... no tak, Alpy ... tylko gdzie konkretnie jechać ... może Innsbruck? ... Wow!!! Zdecydowanie Innsbruck ... tylko co dalej?

Tak wyglądał pierwotny plan. Lepiej nadłożyć teraz niecałe 400 km niż w nieznanej i odległej przyszłości jechać w Alpy specjalnie. Po dwóch dniach intensywnej pracy ochoczo wspieranej przez wujka Google, wyznaczaniu trasy i szukaniu atrakcji, powstało kolejne pytanie. Jak można mijać Wiedeń i będąc tak blisko, nie zajechać? 

Reszta to już istna alpejska lawina. Przystanki na trasie wyrastały jak grzyby po deszczu, czas się kurczył w zastraszającym tempie. Popadając w lekką panikę odwiedziliśmy księgarnię bogatsi o wiedzę w naszych nowiutkich przewodnikach: Austria, Niemcy, Holandia + komplet map samochodowych, udaliśmy się w drogę.

Ciekawi co było dalej? Zapraszamy na bloga gdzie w najbliższym czasie dowiecie się: Jak długo uciekaliśmy przed burzą? Ile zamków można odwiedzić w jedno popołudnie? Gdzie spędziliśmy noc na dworcu? Jak smakuje kawa na skoczni narciarskiej? Gdzie jest wyjątkowe zoo? Czy byliśmy ... po prostu zapraszamy na bloga gdzie przemierzycie z nami prawie 4000 kilometrów.

Zapraszamy serdecznie Milo & Maroni