Łosiów, mała miejscowość nieopodal Opola. To właśnie tam znajduję się przepiękny Pałac gdzie pracuje nasza urocza przewodniczka Monika. Jak dobry duszek opiekuje się pałacem. Jak sama się śmieje - jest przewodnikiem, kustoszem, dekoratorką i opiekunką zabytku. Ale o wyjątkowej Monice dowiecie się więcej w kolejnym wpisie :)
Wzniesiono go na
parkowym terenie dawnych dóbr ziemskich, które od około 1207 r.
stanowiły siedzibę komandorii joannitów. Kiedy w 1810 r. powszechnie
likwidowano zakony, majętność wraz z tzw. „starym zamkiem” -
klasztorem, mieszczącym się opodal kościoła, przeszła w ręce generała
Hansa Davida Ludwiga Yorck von Wartenburga(1759 - 1830). W 1845 r. według Joanny Banik posesję nabył
Johann Gottfried Brieger z Lewina Brzeskiego. Z innych źródeł wynika, iż
w 1847 r. pozyskał ją Heinrich von Reuss, dyplomata, a jednocześnie
radny dawnego powiatu Lossen, zasłużony dla rolnictwa, dzięki staraniom
którego postała szkoła rolnicza w Brzegu. Jego córka Alicja weszła w
związek małżeński z Wilhelmem Moll, synem Silviusa, jednego z
współwłaścicieli brzeskiej garbarni. Rok wcześniej ta rodzina nabywa od
von Reussa majątek byłej komandorii i odtąd do końca II wojny światowej
jest on w posiadaniu tej familii.
Cała bryła budowli, dwuskrzydłowa, z górującą nad nią od południa wieżą, z zewnątrz nie ma regularnej konstrukcji. Od każdej strony wygląda bowiem inaczej. Cechuje ją późny historyzm, a detale architektoniczne mają formę barokowo - klasycystyczną. W pałacu znajdziemy tez małą oranżerię. Miejsce, gdzie można odpocząć i się wyciszyć.
Niedawno
pomieszczenia poddano gruntownemu remontowi, nadając im od 2004 r.
stylowy charakter. Przed II wojną światową budynek miał wystrój dworku
myśliwskiego, ale z jego wyposażenia zachowały się do dziś w pałacu dwa
łowieckie trofea - orzeł tudzież poroże jelenia z 1926 r., sygnowane
inicjałami ostatniego właściciela gmachu, Silviusa Moll (S.M.). Meble,
skóry, obrazy w pewnej części uległy zniszczeniu i przeznaczeniu na opał
przez wojska radzieckie stacjonujące w budynku po wojnie, resztę
rozkradziono lub wyrzucono.
Po wojnie przez pewien czas w pałacu
mieściło się przedszkole, następnie siedziba Rejonowego Rolniczego
Zakładu Doświadczalnego, a po powstaniu Wojewódzkiego Ośrodka postępu
Rolniczego znajdowała się weń filia Akademii Rolniczej z Wrocławia,
wiele lat później także holding spółki cukrowej. Aktualnie obiekt wraz z
pobliskimi terenami podlega opiece Opolskiego Ośrodka Doradztwa
Rolniczego, a pomieszczenia pałacowe przekształcono na biura, sale
szkoleniowe i okolicznościowe oraz pokoje gościnne.
Nie sposób
nie wspomnieć, iż pałac jest otoczony zabytkowym parkiem, w którym
znajduje się 12 pomników przyrody ożywionej. Wiele sędziwych drzew ma
ponad sto lat, a niektóre sięgają nawet 300. Wśród nich są egzotyczne
okazy, prawdopodobnie przywiezione na te ziemie jeszcze przez joannitów.
Ciekawostka parku jest głaz narzutowy oraz ruiny tzw. „romantyczne” -
sztucznie wzniesione dla celów rekreacyjno - estetycznych, które jeszcze
do lat 70 - tych ubiegłego wieku zwieńczone były okazałym łukiem,
stwarzającym wrażenie bramy wjazdowej, dziś są jedynie gruzowiskiem z
dwoma kamiennymi postumentami, pozostałością podpory łuku.
Jak
każde stare domostwo łosiowski pałacyk posiada też swoje tajemnice, w
tym najważniejszą - „Czarną Damę”. Z kim ją identyfikować? Być może jest
to pokutująca dusza ostatniej właścicielki posiadłości - Hildegardy
Moll, która według relacji naocznych świadków wiele lat po wojnie
odwiedziła swój dawny dom, ubrana w czarny strój z przesłaniającą twarz
woalką i w skupieniu modliła się, klęcząc na marmurowych schodach i przy
kamieniu, gdzie mogli być rozstrzelani jeńcy francuscy. Czyżby coś ją
dręczyło? A może to pobudzone wspomnienia i wzruszenie? Ponoć właśnie
czarną zaowalowaną postać kobiety widywano snującą się mgliście po
korytarzach. Nie mogła zaznać spokoju, czy też była za życia tak mocno
zżyta z tą posiadłością, ze przez sentyment wróciła doń po śmierci?
Trudno zgadnąć...
Podobno niegdyś w parku straszyła też postać
okrutnego rycerza von Fischersbacha, który za życia siał przerażenie.
Przeważnie nocami przejeżdżał się na narowistym ogierze w towarzystwie
siedmiu piekielnych psów po swych włościach i wyganiał zeń intruzów
cięgami. Musiał być bardzo znienawidzonym ciemiężcą i złoczyńcą, albo
komuś mocno się naraził, skoro pewnego dnia znaleziono go martwego w
pobliżu kapliczki, na drodze wiodącej w stronę Strzelnik , z odciętą
głową. W zamierzchłych czasach tak obchodzono się z potencjalnymi
wampirami i upiorami. Czyżby i jego uznano za mroczne monstrum?
Według
legend dawne dominium, czyli wschodnią cześć parku w Lossen,
zamieszkiwały krasnale z dużymi głowami, które nocami napadały na ludzi
lub czyniły inne figle, a w głębokiej studni pobliskiej cynkowni
przebywały nimfy wodne. Powiada się też, iż pod parkiem ciągną się
tajemne przejścia, które mogą mieścić skarby, a posiadłość w Łosiowie
miała kiedyś połączenie podziemne z pałacem w Janowie, należącym przed
wojną do Otto Molla, jednakże zostało ono przecięte podczas budowy
kolei. Trudno po wiekach dociec teraz prawdy, ale niewykluczone, iż ktoś
w przyszłości znajdzie dowody na jej potwierdzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz