poniedziałek, 2 czerwca 2014

Pałac w Łosiowie


Łosiów, mała miejscowość nieopodal Opola. To właśnie tam znajduję się przepiękny Pałac gdzie pracuje nasza urocza przewodniczka Monika. Jak dobry duszek opiekuje się pałacem. Jak sama się śmieje - jest przewodnikiem, kustoszem, dekoratorką i opiekunką zabytku. Ale o wyjątkowej Monice dowiecie się więcej w kolejnym wpisie :)




Wzniesiono go na parkowym terenie dawnych dóbr ziemskich, które od około 1207 r. stanowiły siedzibę komandorii joannitów. Kiedy w 1810 r. powszechnie likwidowano zakony, majętność wraz z tzw. „starym zamkiem” - klasztorem, mieszczącym się opodal kościoła, przeszła w ręce generała Hansa Davida Ludwiga Yorck von Wartenburga(1759 - 1830). W 1845 r. według Joanny Banik posesję nabył Johann Gottfried Brieger z Lewina Brzeskiego. Z innych źródeł wynika, iż w 1847 r. pozyskał ją Heinrich von Reuss, dyplomata, a jednocześnie radny dawnego powiatu Lossen, zasłużony dla rolnictwa, dzięki staraniom którego postała szkoła rolnicza w Brzegu. Jego córka Alicja weszła w związek małżeński z Wilhelmem Moll, synem Silviusa, jednego z współwłaścicieli brzeskiej garbarni. Rok wcześniej ta rodzina nabywa od von Reussa majątek byłej komandorii i odtąd do końca II wojny światowej jest on w posiadaniu tej familii.



Cała bryła budowli, dwuskrzydłowa, z górującą nad nią od południa wieżą, z zewnątrz nie ma regularnej konstrukcji. Od każdej strony wygląda bowiem inaczej. Cechuje ją późny historyzm, a detale architektoniczne mają formę barokowo - klasycystyczną. W pałacu znajdziemy tez małą oranżerię. Miejsce, gdzie można odpocząć i się wyciszyć.




Niedawno pomieszczenia poddano gruntownemu remontowi, nadając im od 2004 r. stylowy charakter. Przed II wojną światową budynek miał wystrój dworku myśliwskiego, ale z jego wyposażenia zachowały się do dziś w pałacu dwa łowieckie trofea - orzeł tudzież poroże jelenia z 1926 r., sygnowane inicjałami ostatniego właściciela gmachu, Silviusa Moll (S.M.). Meble, skóry, obrazy w pewnej części uległy zniszczeniu i przeznaczeniu na opał przez wojska radzieckie stacjonujące w budynku po wojnie, resztę rozkradziono lub wyrzucono.





Po wojnie przez pewien czas w pałacu mieściło się przedszkole, następnie siedziba Rejonowego Rolniczego Zakładu Doświadczalnego, a po powstaniu Wojewódzkiego Ośrodka postępu Rolniczego znajdowała się weń filia Akademii Rolniczej z Wrocławia, wiele lat później także holding spółki cukrowej. Aktualnie obiekt wraz z pobliskimi terenami podlega opiece Opolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, a pomieszczenia pałacowe przekształcono na biura, sale szkoleniowe i okolicznościowe oraz pokoje gościnne.



Nie sposób nie wspomnieć, iż pałac jest otoczony zabytkowym parkiem, w którym znajduje się 12 pomników przyrody ożywionej. Wiele sędziwych drzew ma ponad sto lat, a niektóre sięgają nawet 300. Wśród nich są egzotyczne okazy, prawdopodobnie przywiezione na te ziemie jeszcze przez joannitów. Ciekawostka parku jest głaz narzutowy oraz ruiny tzw. „romantyczne” - sztucznie wzniesione dla celów rekreacyjno - estetycznych, które jeszcze do lat 70 - tych ubiegłego wieku zwieńczone były okazałym łukiem, stwarzającym wrażenie bramy wjazdowej, dziś są jedynie gruzowiskiem z dwoma kamiennymi postumentami, pozostałością podpory łuku.




Jak każde stare domostwo łosiowski pałacyk posiada też swoje tajemnice, w tym najważniejszą - „Czarną Damę”. Z kim ją identyfikować? Być może jest to pokutująca dusza ostatniej właścicielki posiadłości - Hildegardy Moll, która według relacji naocznych świadków wiele lat po wojnie odwiedziła swój dawny dom, ubrana w czarny strój z przesłaniającą twarz woalką i w skupieniu modliła się, klęcząc na marmurowych schodach i przy kamieniu, gdzie mogli być rozstrzelani jeńcy francuscy. Czyżby coś ją dręczyło? A może to pobudzone wspomnienia i wzruszenie? Ponoć właśnie czarną zaowalowaną postać kobiety widywano snującą się mgliście po korytarzach. Nie mogła zaznać spokoju, czy też była za życia tak mocno zżyta z tą posiadłością, ze przez sentyment wróciła doń po śmierci? Trudno zgadnąć...


Podobno niegdyś w parku straszyła też postać okrutnego rycerza von Fischersbacha, który za życia siał przerażenie. Przeważnie nocami przejeżdżał się na narowistym ogierze w towarzystwie siedmiu piekielnych psów po swych włościach i wyganiał zeń intruzów cięgami. Musiał być bardzo znienawidzonym ciemiężcą i złoczyńcą, albo komuś mocno się naraził, skoro pewnego dnia znaleziono go martwego w pobliżu kapliczki, na drodze wiodącej w stronę Strzelnik , z odciętą głową. W zamierzchłych czasach tak obchodzono się z potencjalnymi wampirami i upiorami. Czyżby i jego uznano za mroczne monstrum?


Według legend dawne dominium, czyli wschodnią cześć parku w Lossen, zamieszkiwały krasnale z dużymi głowami, które nocami napadały na ludzi lub czyniły inne figle, a w głębokiej studni pobliskiej cynkowni przebywały nimfy wodne. Powiada się też, iż pod parkiem ciągną się tajemne przejścia, które mogą mieścić skarby, a posiadłość w Łosiowie miała kiedyś połączenie podziemne z pałacem w Janowie, należącym przed wojną do Otto Molla, jednakże zostało ono przecięte podczas budowy kolei. Trudno po wiekach dociec teraz prawdy, ale niewykluczone, iż ktoś w przyszłości znajdzie dowody na jej potwierdzenie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz