Podążając autostradą w głąb Austrii wiedzieliśmy, że "spotkamy" góry i to te wysokie. W zasadzie to chęć zobaczenia Alp była początkiem całej wyprawy. Ale to co ujrzeliśmy po drodze przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.
Gdy nagle, wyjeżdżając zza zakrętu wyrastają przed nami wielkie i majestatyczne wierzchołki odruchowo łapiemy za aparaty (nawet Maroni :) tak, tak jeszcze prowadził) by uchwycić ten niezwykły moment. Ale tego co się czuje w takim momencie ciężko nazwać. Mieszanka zaskoczenia, zachwytu, ale także respektu i poczucie maleńkości z odrobiną zazdrości, że nie mamy takich widoków na co dzień. Mówiłam :) Ciężko opisać :) Zresztą zobaczcie sami :)