niedziela, 25 maja 2014

Tillowitz szlakiem Frankenbergów i Schlegelmilchów


Kiedy w 1779 rok wieś Tułowice przejął Johann Karl hrabia Praschma, ich gospodarka znajdowała się w nie najlepszym stanie. Hrabia próbował różnych sposobów, chcąc poprawić rentowność majątku.

W 1813 roku pod namową Johanna Degotschona z Opola, miedziorytnika, malarza i  modelarza ceramiki, praktykującego wcześniej m.in. w Królewskiej Manufakturze Porcelany w Berlinie, hrabia zdecydował się na założenie manufaktury fajansu w Tułowicach. Kontrakt założycielski podpisany został 15 stycznia 1813 roku. W opuszczonych budynkach Johann urządził manufakturę ceramiki, którą zajął najpierw jako dzierżawca, a po wykupieniu od 1 czerwca 1819 roku - jako właściciel. W zaledwie parę lat wytwarzała ona około 30 000 naczyń (kamionkowych i fajansowych) w tradycyjnym stylu prószkowskim.

Po śmierci Hrabiego Johanna Karla w 1822 roku, Tułowice przejęli jego spadkobiercy. W 1830 roku dobra tułowickie zostały wystawione na licytacje przez Urząd Książęcy Prowincji Górnośląskiej.

I w ten oto sposób  1 lipca 1835 roku dobra Tułowice stały się własnością Ernsta hrabiego von Frankenberg -Ludwigsdorf, a już 19 lipca 1835 roku Frankenbergowie opuścili swoje wrocławskie mieszkanie i  wprowadzili się do nowej posiadłości w Tułowicach.



Tułowice, po odłączeniu od dóbr niemodlińskich, stały się samodzielnym państwem stanowym Herrschaft Tillowitz. Dobra szlacheckie w głównej mierze stanowiły lasy  kopalnia torfu, glinki ceramicznej, bazaltu,  Przy zamku działał browar, gorzelnia i młyn, a nieopodal znajdowała się huta żelaza. W wiosce stało 80 domów, funkcjonowały 62 gospodarstwa chłopskie i zagrodnicze. Były tu 3 gospody, 9 zakładów rzemieślniczych i 11  handlarzy.

Po wykupieniu Tułowic Frankenbergowie zastali w pobliżu swojego zamku małą fabrykę fajansu, którą wykupili i zatrudnili w niej nowego zarządcę - inspektora Seligera, który wprowadził szereg zmian. Wytwarzane tu wyroby zyskały nazwę „czarnej porcelany”. Glazurę do pokrywania naczyń wykonywano z czarnej szlaki pochodzącej z tułowickiego pieca hutniczego. Zastosowany przez niego sposób zdobienia glazurą i srebrem do końca pozostał jednak tajemnicą. Po śmierci Seligera zakład zaprzestał produkcji fajansu, a w wyniku kolejnych modernizacji przystosowano go do produkcji porcelany.

W 1855 roku, po śmierci hrabiego Ernsta, tułowicka manufaktura, nazywana już Hrabiowską Manufakturą Porcelany Frankenbergów  Gräflich - Frankenbergschen Porzellanmanufaktur Tillowitz, przeszła wraz z  resztą dóbr w ręce hrabiego Freda von Frankenberg – Ludwigsdorf. Początkowo nowa fabryka nie przynosiła spodziewanych zysków, problem dotyczył wysokich wymogów technologicznych stawianych przy produkcji porcelany.

Ostatecznie od 1858 roku hrabia Fred wydzierżawił fabrykę parokrotnie,  dzięki czemu w 1873 roku produkty fabryki wystawiane były na światowej wystawie przemysłu w Wiedniu. Jednak żaden z dzierżawców nie zagościł tu na stałe.

Hrabiowska fabryka porcelany była istotnym źródłem utrzymania dla liczącej ponad 1100 osób  społeczności Tułowic. Hrabia Fred wiedział, że zatrudniając około 120 pracowników i będąc głównym odbiorcą torfu z okolicznych kopalń, które generowały kolejne miejsca pracy musiał dołożyć wszelkich starań by utrzymać zakład.

1 maja 1889 roku do Tułowic przybył Erhard Schlegelmilch. Syn Reinholda Schlegelmilcha - właściciela fabryki porcelany  Suhl w Turyngii. Erhard przyjechał tu jako nowy dzierżawca zakładu ceramicznego Frankenbergów.  Manufaktura  nie  spełniła  jednak  jego  oczekiwań. Była zbyt mała, a jej usytuowanie w starych zabudowaniach nie dawało perspektyw na rozbudowę. Również jej wydajność była zdecydowanie za mała na sprostanie konkurencji wielkich fabryk porcelany z Dolnego Śląska. Mimo tego Schlegelmilchowie wydzierżawili hrabiowski zakład  myśląc cały czas nad stworzeniem własnej firmy.



Erhard już w 1891 roku pozyskał od tułowickich chłopów teren usytuowany przy stacji kolejowej - odpowiedni do lokalizacji własnej fabryki. Szybko staną tu nowoczesny zakład, który w 1904 roku jako filia zakładu ojca wpisany  został  do rejestru przedsiębiorstw. Stara hrabiowska fabryka,  została rozebrana.





W rok po otwarciu tułowicka filia została przekształcona w spółkę handlową z Reinholdem (który niebawem został powołany na członka Królewskiej Rady Handlowej Prus) i jego synami Erhardem, Arnoldem i Wilhelmem Otto Schlegelmilch


Od początku największą uwagę właściciele skupiali na eksporcie. Erhard Schlegelmilch kładł szczególny nacisk wysoką jakość produktów. Powstały trzy dalsze piece do wypalania porcelany, firma otrzymała własną bocznicę kolejową, ułatwiającą dostawy surowców, opału i transport wytworzonych wyrobów. W 1904 roku powstał nowoczesny, ekskluzywny budynek administracyjny. 






W 1910 roku fabryka zatrudniała 600 osób. Około 95% produkcji eksportowano, głównie do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Kolejno tułowickie wyroby trafiały do Ameryki Południowej, Francji, Holandii i krajów Orientu. Firma miała swoje przedstawicielstwa w wielu wielkich miastach, takich jak Amsterdam, Londyn, Paryż i  Wiedeń. Wielkie znaczenie odgrywał partner handlowy w USA, gdzie w Nowym Yorku, początkowo na 5th Avenue, a  później przy 16th Street East, firma otworzyła własną wzorcownię. Tajemnica sukcesu tułowickiej porcelany w tym okresie leżała przede wszystkim w stosowaniu znakomitej technologii, utrzymywaniu bardzo wysokiej jakości oraz w różnorodności form, trafnie dopasowanych do gustów odbiorcy.

Nowa fabryka porcelany wniosła istotny wkład w rozwój Tułowic. Życie mieszkańców wioski coraz bardziej splatało się z fabryką i jej porcelaną. Już przed 1902 rokiem powstało wiele mieszkań zakładowych dla zatrudnianych w niej fachowców. Oprócz stałych pracowników fabryki mieszkali tu m.in. dekoratorzy porcelany sprowadzeni z Chin, których zadaniem było przekazanie zasad sztuki dekorowania złotem tułowickim malarzom ceramiki.

Schlegelmilchowie są fundatorami miejscowego kościoła ewangelickiego, powstałego tu z ich inicjatywy w 1913 roku. Przyczynili się  do budowy miejscowej szkoły ewangelickiej. Kościół ten mogliśmy obejrzeć dzięki uprzejmości obecnego proboszcza - ksiądz Norbert Niestrój.












Jednym z ważnych punktów na naszym szlaku jest Kościół pw. św Rocha wybudowany w latach 1829 - 1840. Przy tym bazylikowym kościółku znajduje się cmentarz a na nim znajdziemy grób Jadwigi Wittke, babci Ryszarda Wittke, która pozostawiając porcelanę na strychu dała początek Muzeum Porcelany.















Liczba mieszkańców podwoiła się, a w okolicy powstały manufaktury trudniące się zdobieniem porcelany, wykorzystujące gotowe, surowe wyroby dostarczane przez zakład. Zmieniła się też zabudowa wioski, fragmentami przypominająca zabudowę miejską.

W 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa. Arnold Schlegelmilch zlikwidował fabrykę w Suhl i przyjechał do Erharda. Ale Tułowice też przeżywały kryzys. Robotnicy zostali wcieleni do służby wojskowej i wielu z nich nie powróciło już do domu. W czasie działań wojennych zginął powołany do wojska utalentowany modelarz, 21-letni Max Rüffler, uznawany za prekursora w wytwarzaniu tułowickich figurek porcelanowych – twórca popularnego „koziorożca” i „charta”.



Choć koniec wojny w 1918 roku przyniósł duże zmiany, życie społeczności Tułowic powoli wracało do normalności. W okresie międzywojennym liczba ludności wzrosła do 1760 osób. Funkcjonowało tu ponad 120 gospodarstw rolnych oraz około 60 drobnych przedsiębiorstw, browar, kuźnia, sklep i manufaktura zdobienia porcelany Schneidera. Urząd pocztowy z centralą telefoniczną, a także kasa oszczędnościowo-pożyczkowa.



Edukacją zajmowały się dwie szkoły powszechne oraz ludowa, kilka domów gościnnych i restauracji. W miejscowości był lekarz, dentysta, mały szpital, przedszkole, posterunek żandarmerii oraz jednostka ochotniczej straży pożarnej. Gmina, przy wydatnej pomocy Schlegelmilchów, wybudowała nowe boisko sportowe i strzelnicę. Założono drużynę piłki nożnej „FC Tillowitz”,  piłki ręcznej oraz sekcję gimnastyczną „Jahn". Aktywność wykazywał również „Związek Strzelecki Tułowice”, utrzymujący miejscową strzelnicę. Mieszkancy chętnie korzystali z popularnego kąpieliska, męski chór kościelny „Radosna Pieśń”, „Katolicki Związek Nauczycieli”, „Katolicki Związek Pomocy”, „Katolickie Stowarzyszenie Kobiet”.



Zdobyte za granicą  rynki zbytu w następstwie wojny w większości zostały utracone. W tej sytuacji firma położyła większy nacisk na rynek krajowy. Przed I wojną światową posiadała jedno krajowe przedstawicielstwo – wzorcownię w Hamburgu, teraz uruchomiła dalsze: w Berlinie, Dreźnie, Lipsku, Freiburgu, Mühlheim w Bawarii i w Kolonii. Niemieckie mieszczańskie gospodarstwa domowe preferowały szlachetną porcelanę, cechującą się klarowną i wykwintną formą, utrzymaną w czystej bieli,  z  delikatnie uszlachetnionymi złotem rantami, spełniającą również cele reprezentacyjne. W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku powstały więc liczne serwisy do kawy i herbaty, wazony, tabakiery, pojemniczki o odpowiednich formach i  dekoracjach.

Dodatkowo fabryka wytwarzała tzw. czystą porcelanę, która sprzedawana na zewnątrz dekorowana była przez miejscowe manufaktury bądź inne firmy, stosujące w takich przypadkach własne sygnatury. Przegląd producentów ceramiki z tego okresu prezentuje nowoczesne style wychodzące z tułowickiej fabryki, a jej produkty określa jako osobliwy i  niezależny „gatunek Tułowice”.



W latach dwudziestych XX wieku fabryka zatrudniała kilkuset pracowników. W 1928 roku Arnold Schlegelmilch wprowadził na rynek porcelanę kremową w kolorze Elfenbein  (kości słoniowej), która szybko zdobyła popularność.

Światowy kryzys gospodarczy na początku lat trzydziestych ciężko dotknął firmy zajmujące się produkcją porcelany. Tułowicka fabryka będąc typowym przedsiębiorstwem rodzinnym odczuła kryzys szczególnie ciężko. Miała nie tylko trudności ze zbytem, redukcją zatrudnienia, obejmującą ponad połowę pracowników, czy skróconymi dniówkami.

W 1934 roku, w odstępie zaledwie czterech tygodni, zmarli  obydwaj właściciele firmy Arnold i Erhard Schlegelmilch, jak również córka Arnolda, Christa. Kierownictwo nad fabryką przejął po nich Lothar Schlegelmilch syn Arnolda. Pomagał mu w tym kuzyn Herbert Schlegelmilch - długoletni dyrektor handlowy firmy. Kryzys minął  w 1937 roku i zakład znów zwiększył zatrudnienie, pozyskał nowe rynki we Włoszech i Grecji oraz przedstawicielstwo w Atenach.


1 września 1939 roku Niemcy rozpoczęły drugą wojnę światową. Życie mieszkańców Tułowic dostosowane zostało do wymogów czasów wojny. Zamówienia dla wojska, zwłaszcza dla potrzeb pobliskiego garnizonu przynosiły fabryce korzyści. Przedsiębiorstwo otrzymało zezwolenie eksportowe na wywóz swojej produkcji, która w największych ilościach trafiała do państw bałkańskich i Skandynawii.

Tułowice, tak jak i inne fabryki porcelany,  wytwarzały proste naczynia dla potrzeb armii. Jednak już niedługo po tym liczne powołania do służby wojskowej złamały personalną strukturę zakładu. Odszedł doświadczony Herbert Schlegelmilch, będący fundamentem przedsiębiorstwa. W styczniu 1940 roku, mając zaledwie 36 lat, zmarł Lothar Schlegelmilch, a niedługo po tym firma pozbawiona została kontraktów na dostawy dla armii. Po śmierci Lothara  fabrykę objęła jego siedemnastoletnia siostrzenica Brigitte Koch. Była ona ostatnią z rodziny Schlegelmilchów właścicielką tułowickiej fabryki.

W styczniu 1945 roku Rosjanie,  przedostali się na Śląsk. Miejscowa ludność uciekała w popłochu. 23 stycznia tułowicka fabryka porcelany przerwała produkcję. 28 stycznia Schlegelmilchowie wraz z dwudziestodwuletnią właścicielką fabryki Brigitte, opuścili Tułowice jednym z ostatnich pociągów, jaki odjechał z  tutejszej stacji kolejowej przed nadejściem frontu, i udali się na zachód. 

I tak oto kończy się ta historia. Dwa znakomite rody, wniosły wiele i miały ogromny wpływ w obecny wygląd miasteczka. Stara fabryka Schlegelmilchów została zastąpiona nowa i podupadła w ruinę. 






Ewangelicki cmentarz z roku na rok zarastał coraz bardziej. Po latach nie zostało po nim śladu a groby wyjątkowych właścicieli tułowickiej fabryki zostały przykryte grubą warstwą ziemi. 

Jak już wspominaliśmy w poprzednim wpisie, nasz gospodarz dba by pamięć po tym wyjątkowym rodzie nie zaginęła i wraz z grupą przyjaciół odkopują, stawiają na nowo i dbają o groby rodziny Schlegelmilch.










1 komentarz:

  1. PIĘKNA HISTORIA, WSPANIAŁE ZABYTKI, WARTO POCZYTAĆ I OBEJRZEĆ, NO I OCZYWIŚCIE WARTO POJECHAĆ I ZOBACZYĆ NA ŻYWO TUŁOWICE.

    OdpowiedzUsuń