Kiedy w 1779 rok wieś Tułowice przejął Johann Karl
hrabia Praschma, ich gospodarka znajdowała się w nie
najlepszym stanie. Hrabia próbował różnych sposobów, chcąc
poprawić rentowność majątku.
W 1813 roku pod namową Johanna Degotschona z Opola, miedziorytnika, malarza i modelarza ceramiki,
praktykującego wcześniej m.in. w Królewskiej Manufakturze Porcelany w Berlinie, hrabia zdecydował
się na założenie manufaktury fajansu w Tułowicach. Kontrakt
założycielski podpisany został 15 stycznia 1813 roku. W opuszczonych budynkach Johann urządził
manufakturę ceramiki, którą zajął najpierw jako dzierżawca, a po wykupieniu od 1 czerwca 1819 roku -
jako właściciel. W zaledwie parę lat wytwarzała ona około 30 000 naczyń
(kamionkowych i fajansowych) w tradycyjnym stylu prószkowskim.
Po śmierci Hrabiego Johanna Karla w 1822 roku, Tułowice przejęli jego spadkobiercy. W 1830 roku dobra tułowickie zostały wystawione na licytacje przez Urząd Książęcy Prowincji Górnośląskiej.
I w ten oto sposób 1 lipca 1835 roku dobra Tułowice stały się
własnością Ernsta hrabiego von Frankenberg -Ludwigsdorf, a już 19 lipca 1835 roku Frankenbergowie opuścili swoje wrocławskie
mieszkanie i wprowadzili się do nowej posiadłości w Tułowicach.
Tułowice,
po odłączeniu od dóbr niemodlińskich, stały się samodzielnym państwem
stanowym Herrschaft Tillowitz. Dobra szlacheckie w głównej mierze stanowiły lasy kopalnia torfu, glinki ceramicznej, bazaltu, Przy zamku działał browar, gorzelnia i młyn, a nieopodal znajdowała się huta żelaza. W wiosce stało 80
domów, funkcjonowały 62 gospodarstwa chłopskie i zagrodnicze. Były tu 3 gospody, 9 zakładów rzemieślniczych i 11 handlarzy.
Po wykupieniu Tułowic Frankenbergowie zastali w pobliżu swojego zamku
małą fabrykę fajansu, którą wykupili i zatrudnili w niej nowego zarządcę - inspektora
Seligera, który wprowadził szereg zmian. Wytwarzane tu wyroby zyskały nazwę „czarnej
porcelany”. Glazurę do pokrywania naczyń wykonywano z czarnej szlaki
pochodzącej z tułowickiego pieca hutniczego. Zastosowany przez niego
sposób zdobienia glazurą i srebrem do końca
pozostał jednak tajemnicą. Po śmierci Seligera zakład zaprzestał
produkcji fajansu, a w wyniku kolejnych modernizacji przystosowano go do
produkcji porcelany.
W 1855 roku, po śmierci hrabiego Ernsta, tułowicka
manufaktura, nazywana już Hrabiowską Manufakturą Porcelany
Frankenbergów Gräflich - Frankenbergschen Porzellanmanufaktur
Tillowitz, przeszła wraz z resztą dóbr w ręce hrabiego Freda von
Frankenberg – Ludwigsdorf. Początkowo nowa
fabryka nie przynosiła spodziewanych zysków, problem dotyczył wysokich wymogów technologicznych stawianych
przy produkcji porcelany.
Ostatecznie od 1858 roku hrabia Fred
wydzierżawił fabrykę parokrotnie, dzięki czemu w 1873 roku
produkty fabryki wystawiane były na światowej wystawie przemysłu w
Wiedniu. Jednak żaden z dzierżawców nie zagościł tu na stałe.
Hrabiowska fabryka porcelany była istotnym źródłem utrzymania dla liczącej ponad 1100 osób społeczności Tułowic. Hrabia Fred wiedział, że zatrudniając około 120 pracowników i będąc głównym odbiorcą torfu z okolicznych kopalń, które generowały kolejne miejsca pracy musiał dołożyć wszelkich starań by utrzymać zakład.
Hrabiowska fabryka porcelany była istotnym źródłem utrzymania dla liczącej ponad 1100 osób społeczności Tułowic. Hrabia Fred wiedział, że zatrudniając około 120 pracowników i będąc głównym odbiorcą torfu z okolicznych kopalń, które generowały kolejne miejsca pracy musiał dołożyć wszelkich starań by utrzymać zakład.
1 maja 1889 roku do Tułowic przybył Erhard
Schlegelmilch. Syn Reinholda Schlegelmilcha - właściciela fabryki porcelany Suhl w Turyngii. Erhard przyjechał tu jako nowy dzierżawca
zakładu ceramicznego Frankenbergów. Manufaktura nie spełniła jednak
jego oczekiwań. Była zbyt mała, a jej usytuowanie w starych
zabudowaniach nie dawało perspektyw na rozbudowę. Również jej wydajność
była zdecydowanie za mała na sprostanie konkurencji wielkich fabryk
porcelany z Dolnego Śląska. Mimo tego Schlegelmilchowie wydzierżawili
hrabiowski zakład myśląc cały czas nad stworzeniem
własnej firmy.
Erhard już w 1891 roku pozyskał od tułowickich chłopów teren
usytuowany przy stacji kolejowej - odpowiedni do lokalizacji własnej
fabryki. Szybko staną tu nowoczesny zakład, który w 1904 roku jako filia zakładu ojca wpisany
został do rejestru przedsiębiorstw. Stara hrabiowska fabryka, została
rozebrana.
W rok po otwarciu tułowicka filia została
przekształcona w spółkę handlową z Reinholdem (który niebawem został powołany na członka
Królewskiej Rady Handlowej Prus) i jego synami Erhardem, Arnoldem i Wilhelmem Otto Schlegelmilch
Od początku największą uwagę właściciele skupiali
na eksporcie. Erhard Schlegelmilch kładł szczególny nacisk wysoką jakość produktów. Powstały trzy dalsze piece do
wypalania porcelany, firma otrzymała własną bocznicę kolejową,
ułatwiającą dostawy surowców, opału i transport wytworzonych wyrobów. W
1904 roku powstał nowoczesny, ekskluzywny budynek administracyjny.
W 1910 roku fabryka zatrudniała 600 osób. Około
95% produkcji eksportowano, głównie do Stanów Zjednoczonych
i Kanady. Kolejno tułowickie wyroby trafiały do Ameryki Południowej,
Francji, Holandii i krajów Orientu. Firma miała swoje
przedstawicielstwa w wielu wielkich miastach, takich jak Amsterdam,
Londyn, Paryż i Wiedeń. Wielkie znaczenie odgrywał partner handlowy w
USA, gdzie w Nowym Yorku, początkowo na 5th Avenue, a później przy 16th
Street East, firma otworzyła własną wzorcownię. Tajemnica sukcesu
tułowickiej porcelany w tym okresie leżała przede wszystkim w stosowaniu
znakomitej technologii, utrzymywaniu bardzo wysokiej jakości oraz w
różnorodności form, trafnie dopasowanych do gustów odbiorcy.
Nowa fabryka porcelany wniosła istotny wkład w rozwój Tułowic. Życie mieszkańców wioski coraz bardziej splatało się z fabryką i jej porcelaną. Już przed 1902 rokiem powstało wiele mieszkań zakładowych dla zatrudnianych w niej fachowców. Oprócz stałych pracowników fabryki mieszkali tu m.in. dekoratorzy porcelany sprowadzeni z Chin, których zadaniem było przekazanie zasad sztuki dekorowania złotem tułowickim malarzom ceramiki.
Schlegelmilchowie są fundatorami miejscowego kościoła ewangelickiego, powstałego tu z ich inicjatywy w 1913 roku. Przyczynili się do budowy miejscowej szkoły ewangelickiej. Kościół ten mogliśmy obejrzeć dzięki uprzejmości obecnego proboszcza - ksiądz Norbert Niestrój.
Nowa fabryka porcelany wniosła istotny wkład w rozwój Tułowic. Życie mieszkańców wioski coraz bardziej splatało się z fabryką i jej porcelaną. Już przed 1902 rokiem powstało wiele mieszkań zakładowych dla zatrudnianych w niej fachowców. Oprócz stałych pracowników fabryki mieszkali tu m.in. dekoratorzy porcelany sprowadzeni z Chin, których zadaniem było przekazanie zasad sztuki dekorowania złotem tułowickim malarzom ceramiki.
Schlegelmilchowie są fundatorami miejscowego kościoła ewangelickiego, powstałego tu z ich inicjatywy w 1913 roku. Przyczynili się do budowy miejscowej szkoły ewangelickiej. Kościół ten mogliśmy obejrzeć dzięki uprzejmości obecnego proboszcza - ksiądz Norbert Niestrój.
Jednym z ważnych punktów na naszym szlaku jest Kościół pw. św Rocha wybudowany w latach 1829 - 1840. Przy tym bazylikowym kościółku znajduje się cmentarz a na nim znajdziemy grób Jadwigi Wittke, babci Ryszarda Wittke, która pozostawiając porcelanę na strychu dała początek Muzeum Porcelany.
Liczba mieszkańców podwoiła się, a w okolicy powstały manufaktury trudniące się zdobieniem porcelany, wykorzystujące gotowe, surowe wyroby dostarczane przez zakład. Zmieniła się też zabudowa wioski, fragmentami przypominająca zabudowę miejską.
W 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa. Arnold Schlegelmilch zlikwidował fabrykę w Suhl i przyjechał do Erharda. Ale Tułowice też przeżywały kryzys. Robotnicy zostali wcieleni do służby wojskowej i wielu z nich nie powróciło już do domu. W czasie działań wojennych zginął powołany do wojska utalentowany modelarz, 21-letni Max Rüffler, uznawany za prekursora w wytwarzaniu tułowickich figurek porcelanowych – twórca popularnego „koziorożca” i „charta”.
Choć koniec wojny w 1918 roku przyniósł duże zmiany, życie społeczności Tułowic powoli wracało do normalności. W okresie międzywojennym liczba ludności wzrosła do 1760 osób. Funkcjonowało tu ponad 120 gospodarstw rolnych oraz około 60 drobnych przedsiębiorstw, browar, kuźnia, sklep i manufaktura zdobienia porcelany Schneidera. Urząd pocztowy z centralą telefoniczną, a także kasa oszczędnościowo-pożyczkowa.
Edukacją zajmowały się dwie szkoły powszechne oraz ludowa, kilka domów gościnnych i restauracji. W miejscowości był lekarz, dentysta, mały szpital, przedszkole, posterunek żandarmerii oraz jednostka ochotniczej straży pożarnej. Gmina, przy wydatnej pomocy Schlegelmilchów, wybudowała nowe boisko sportowe i strzelnicę. Założono drużynę piłki nożnej „FC Tillowitz”, piłki ręcznej oraz sekcję gimnastyczną „Jahn". Aktywność wykazywał również „Związek Strzelecki Tułowice”, utrzymujący miejscową strzelnicę. Mieszkancy chętnie korzystali z popularnego kąpieliska, męski chór kościelny „Radosna Pieśń”, „Katolicki Związek Nauczycieli”, „Katolicki Związek Pomocy”, „Katolickie Stowarzyszenie Kobiet”.
Zdobyte za
granicą rynki zbytu w następstwie wojny w większości zostały utracone. W
tej sytuacji firma położyła większy nacisk na rynek krajowy. Przed I
wojną światową posiadała jedno krajowe przedstawicielstwo – wzorcownię w
Hamburgu, teraz uruchomiła dalsze: w Berlinie, Dreźnie, Lipsku,
Freiburgu, Mühlheim w Bawarii i w Kolonii. Niemieckie mieszczańskie
gospodarstwa domowe preferowały szlachetną porcelanę, cechującą się
klarowną i wykwintną formą, utrzymaną w czystej bieli, z delikatnie
uszlachetnionymi złotem rantami, spełniającą również cele
reprezentacyjne. W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku powstały
więc liczne serwisy do kawy i herbaty, wazony, tabakiery, pojemniczki o
odpowiednich formach i dekoracjach.
Dodatkowo fabryka wytwarzała
tzw. czystą porcelanę, która sprzedawana na zewnątrz dekorowana była
przez miejscowe manufaktury bądź inne firmy, stosujące w takich
przypadkach własne sygnatury. Przegląd producentów ceramiki z tego
okresu prezentuje nowoczesne style wychodzące z tułowickiej fabryki, a
jej produkty określa jako osobliwy i niezależny „gatunek Tułowice”.
W latach dwudziestych XX
wieku fabryka zatrudniała kilkuset pracowników. W 1928 roku Arnold Schlegelmilch
wprowadził na rynek porcelanę kremową w kolorze Elfenbein (kości
słoniowej), która szybko zdobyła popularność.
Światowy kryzys gospodarczy na początku lat trzydziestych ciężko dotknął firmy zajmujące się produkcją porcelany. Tułowicka fabryka będąc typowym przedsiębiorstwem rodzinnym odczuła kryzys szczególnie ciężko. Miała nie tylko trudności ze zbytem, redukcją zatrudnienia, obejmującą ponad połowę pracowników, czy skróconymi dniówkami.
W 1934 roku, w odstępie zaledwie czterech tygodni, zmarli obydwaj właściciele firmy Arnold i Erhard Schlegelmilch, jak również córka Arnolda, Christa. Kierownictwo nad fabryką przejął po nich Lothar Schlegelmilch syn Arnolda. Pomagał mu w tym kuzyn Herbert Schlegelmilch - długoletni dyrektor handlowy firmy. Kryzys minął w 1937 roku i zakład znów zwiększył zatrudnienie, pozyskał nowe rynki we Włoszech i Grecji oraz przedstawicielstwo w Atenach.
Światowy kryzys gospodarczy na początku lat trzydziestych ciężko dotknął firmy zajmujące się produkcją porcelany. Tułowicka fabryka będąc typowym przedsiębiorstwem rodzinnym odczuła kryzys szczególnie ciężko. Miała nie tylko trudności ze zbytem, redukcją zatrudnienia, obejmującą ponad połowę pracowników, czy skróconymi dniówkami.
W 1934 roku, w odstępie zaledwie czterech tygodni, zmarli obydwaj właściciele firmy Arnold i Erhard Schlegelmilch, jak również córka Arnolda, Christa. Kierownictwo nad fabryką przejął po nich Lothar Schlegelmilch syn Arnolda. Pomagał mu w tym kuzyn Herbert Schlegelmilch - długoletni dyrektor handlowy firmy. Kryzys minął w 1937 roku i zakład znów zwiększył zatrudnienie, pozyskał nowe rynki we Włoszech i Grecji oraz przedstawicielstwo w Atenach.
1 września 1939 roku Niemcy rozpoczęły drugą wojnę światową. Życie
mieszkańców Tułowic dostosowane zostało do wymogów czasów wojny. Zamówienia dla wojska, zwłaszcza dla potrzeb pobliskiego
garnizonu przynosiły fabryce korzyści. Przedsiębiorstwo
otrzymało zezwolenie eksportowe na wywóz swojej produkcji, która w
największych ilościach trafiała do państw bałkańskich i Skandynawii.
Tułowice, tak jak i inne fabryki porcelany, wytwarzały proste naczynia dla potrzeb armii. Jednak już niedługo po tym liczne powołania do służby wojskowej złamały personalną strukturę zakładu. Odszedł doświadczony Herbert Schlegelmilch, będący fundamentem przedsiębiorstwa. W styczniu 1940 roku, mając zaledwie 36 lat, zmarł Lothar Schlegelmilch, a niedługo po tym firma pozbawiona została kontraktów na dostawy dla armii. Po śmierci Lothara fabrykę objęła jego siedemnastoletnia siostrzenica Brigitte Koch. Była ona ostatnią z rodziny Schlegelmilchów właścicielką tułowickiej fabryki.
Tułowice, tak jak i inne fabryki porcelany, wytwarzały proste naczynia dla potrzeb armii. Jednak już niedługo po tym liczne powołania do służby wojskowej złamały personalną strukturę zakładu. Odszedł doświadczony Herbert Schlegelmilch, będący fundamentem przedsiębiorstwa. W styczniu 1940 roku, mając zaledwie 36 lat, zmarł Lothar Schlegelmilch, a niedługo po tym firma pozbawiona została kontraktów na dostawy dla armii. Po śmierci Lothara fabrykę objęła jego siedemnastoletnia siostrzenica Brigitte Koch. Była ona ostatnią z rodziny Schlegelmilchów właścicielką tułowickiej fabryki.
W styczniu 1945 roku Rosjanie, przedostali się na Śląsk. Miejscowa ludność uciekała w popłochu. 23 stycznia tułowicka fabryka porcelany przerwała produkcję.
28 stycznia Schlegelmilchowie wraz z dwudziestodwuletnią właścicielką
fabryki Brigitte, opuścili Tułowice jednym z ostatnich pociągów, jaki
odjechał z tutejszej stacji kolejowej przed nadejściem frontu, i udali
się na zachód.
I tak oto kończy się ta historia. Dwa znakomite rody, wniosły wiele i miały ogromny wpływ w obecny wygląd miasteczka. Stara fabryka Schlegelmilchów została zastąpiona nowa i podupadła w ruinę.
Ewangelicki cmentarz z roku na rok zarastał coraz bardziej. Po latach nie zostało po nim śladu a groby wyjątkowych właścicieli tułowickiej fabryki zostały przykryte grubą warstwą ziemi.
Jak już wspominaliśmy w poprzednim wpisie, nasz gospodarz dba by pamięć po tym wyjątkowym rodzie nie zaginęła i wraz z grupą przyjaciół odkopują, stawiają na nowo i dbają o groby rodziny Schlegelmilch.
PIĘKNA HISTORIA, WSPANIAŁE ZABYTKI, WARTO POCZYTAĆ I OBEJRZEĆ, NO I OCZYWIŚCIE WARTO POJECHAĆ I ZOBACZYĆ NA ŻYWO TUŁOWICE.
OdpowiedzUsuń