niedziela, 15 grudnia 2013

Na bombce malowane

"Idą święta każda buzia uśmiechnięta" - chciało by się zaśpiewać. Z roku na rok im nam lat przybywa, jakoś klimatu świątecznego ubywa, być może dlatego, że obowiązków coraz więcej, o wszystko trzeba się zatroszczyć, odłożyć parę groszy na prezenty, zakupy, jakaś choinka by się przydała, najlepiej żywa no i wypadało by ją jeszcze pięknie przystroić. 

No właśnie w większości domach pozostają zeszłoroczne ozdoby choinkowe, ale każdego roku powstają nowe, misterne cudeńka i aż kuszą swym przepychem. W Zamku na jednym ze stoisk znaleźliśmy coś naprawdę cudnego, ręcznie malowane małe arcydzieła (nie jesteśmy fachowcami w tej dziedzinie, ale oceńcie sami)


Stoisko prowadzone przez małżeństwo, Panią Martynę Olszową Durachtę i Tomasza Durachtę, mających swoja pracownię artystyczną w Wilkowie koło Złotoryi a pochodzących z Kopacza pod Złotoryją.


Piszę małżeństwo choć tak naprawdę te cudeńka powstają z rąk p. Martyny , która zajmuje się bombkami od 11 lat i jak widać, robi to całkiem nieźle. 


Wszystkie te wymyślne wzorki są jej autorstwa, ręcznie malowane i objęte prawami autorskimi,  nie jakieś tam chińskie naklejki. Prosty dekor zajmuje około piętnastu minut, coś bardziej bogatego to czas rzędu czterech godzin. Sam czas już robi mi mętlik w głowie, bo aż nie do uwierzenia jest ile trzeba cierpliwości i dokładności by wykonać jedną, oryginalną bombkę.


Sama ta jedna bombka bogato zdobiona zajęła p. Marynie trzy godziny, z jednej strony mikołaj z drugiej paszek, którego możecie podziwiać na pierwszym zdjęciu. 


Jednak bombki to nie wszystko czym się p.Martyna zajmuje, do tego dochodzi wypiekanie pierniczków, które również z wielka precyzja i starannością zdobi. Skąd na to czas znaleźć? Bo przecież trzeba dojechać do pracowni, zająć się domem a i po kuchni biega mały aniołeczek. Do południa bombki, później pierniczki, powrót do domu no i  da się wszystko pogodzić jak mówi p. Martyna. Tak, ale wszak to nie wszystko bombki w sezonie, poza sezonem dochodzi ręcznie malowane szkoło, dzbanki itp. A co robi gdy wraca do domu? Filcuje na mokro tkaniny w przepiękne wzory, tak dla zabicia wolnego czasu :) ale to już temat na inny wpis. 



Tak wiem, wiem, ktoś stwierdzi że przecież ciężko się z czegoś takiego utrzymać, wszak nasz rynek zalewany jest chińszczyzną i tu ma rację. Dlatego też małżeństwo traktuje to jako działalność przy rolniczą, jeżdżąc po  jarmarkach rękodzielniczych i różnego rodzaju targach. Jak sami widzicie ciężki kawałek chleba.



Podziwiając te wspaniałe rękodzieła nie można je porównać i nawet nie próbujcie do wyrobów chińskich bo takimi porównaniami możecie obrazić artystę, który poświęcił swój cenny czas by móc choć troszkę nacieszyć nasze oko. Naprawdę, Polak potrafi :) I chodź skromna Martyna nie przyznała się, ale jej działalność zdobyła wyróżnienie w konkursie "Sposób na Sukces" w kategorii - Najciekawsza działalność pozarolnicza na wsi. Gratulujemy!!!


Wszystko ładnie pięknie a gdzie rola mężczyzny w tym związku? - ktoś mógłby zapytać. Tak więc p. Tomasz (prawdziwa opoka spokoju) zajmuje się cały gospodarstwem a także prowadzi Stajnie Karat w Kopaczu. Dzięki niemu również możemy podziwiać te fantastyczne wyroby :)
- Mój mąż pracuje dzisiaj jako kierowca - dodaje z uśmiechem małżonka.
Zrównoważony podział obowiązków pozwala na realizowanie twórczych działań p. Martyny.

I tym pozytywnym akcentem żegnamy się z przesympatycznym małżeństwem, chodź dodamy Wam drodzy Projektomaniacy w sekrecie, że jeszcze zagoszczą na naszych stronach.

Pracownie pani Martyny znajdziecie tu:

Pracownia Szkła Artystycznego 
Wilków 72 59-500 Złotoryja

Funpage Stajni Karat:

https://www.facebook.com/pages/Stajnia-Karat/154632848043353

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz