środa, 23 lipca 2014

German Trip - B jako Brno cz.I

Nasz pierwszy przystanek to historyczna stolica czeskich Moraw czyli Brno. Do miasta wjechaliśmy jeszcze przed południem. Pogoda jak na razie sprzyjała, więc ruszyliśmy na krótki spacer.  

To drugie co do wielkości miasto Czech, ważny ośrodek kulturalny, naukowy i turystyczny. Siedzibę tu mają najważniejsze instytucje wymiaru sprawiedliwości a jednak, jakby nie doceniane. Na hasło Czechy, większość myśli Praga a Morawy często kojarzą nam się z kolorowymi, pofałdowanymi polami. Nic dziwnego bo są one mekką fotografów krajobrazowych, chodź i czasami inni się tu zapuszczą. A miasto? Jego stolica?



Warownia słowiańska z czasem zmieniła się w gród, który rozwinął się we współczesne miasto. Książe Brzetysława I założył Brno między rokiem 1021 a 1034 na wzgórzu Petrov. W 1243 roku stało się miastem królewskim i uzyskało prawa miejskie z rąk króla Wacława I. Miasto stało się siedzibą margrabiów morawskich a król Przemysł Ottokar II stworzył tu zamek. Obecnie znamy go pod nazwą twierdzy Špilberk, która stanowiła podstawę systemu umocnień miejskich.



Przez około 400 lat było umacniane, dzielnie walczyło i mimo iż niejednokrotnie było oblegane nie poddawało się. W 1805 roku miasto poległo po raz pierwszy, ulegając wojskom Napoleona I, który to nakazał zniszczyć częściowo fortyfikacje miejskie. Z istniejących niegdyś siedmiu bram miejskich, ostała się tylko jedna.


Zwiedzanie zaczynamy od wzgórza Petrov i Katedry Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Niestety mimo szczerych chęci nawet ciocia Wikipedia nie pomogła za bardzo. Z krótkiej notatki dowiadujemy się tylko, że jest główną świątynią diecezji brneńskiej w Czechach. Po oryginalnej zabudowie w zasadzie nie ma śladu. Przez liczne przebudowy zatraciła czystość stylu architektonicznego. Obecnie budynek ma neogotycki styl. Umieszczenie jej sylwetki na monecie 10-koronowej spowodowało, że jest świetnie rozpoznawalna.




Jeśli umówicie się pod Katedrą w południe radzimy uważać ;) Dźwięk dzwonu obwieszcza południe troszkę wcześniej, a konkretniej godzinę wcześniej. Dzwony bija  o 11:00 na pamiątkę roku 1645. Miasto było oblegane przez wojska szwedzkie. Legenda mówi, że szwedzki generał po trzech i pół miesiącach bezowocnej walki ogłosił, że jeżeli nie uda mu się zdobyć miasta do momentu, kiedy dzwony na Petrowie wybiją południe, to zakończy oblężenie i odejdzie. Mieszkańcy Brna sprytnie przestawili zegar i dzwony zaczęły wybijać południe już o godzinę wcześniej. Szwedzkie wojsko wycofało się z pustymi rękami. Także uważajcie żebyście i Wy nie dali się oszukać ;)
 





Wieże Katedry mają 84 metry wysokości a usytuowanie samej budowli na wzgórzu dodatkowo potęguje wrażenie, że znaczne górujemy nad miastem. Rozumieją to ci, którzy maja na tyle odwagi by wdrapać się na jej szczyt i stanąć na małych balkonikach. Dla śmiałków czeka nagroda w postaci pięknych widoków na miasto. Nie bez powodu o tym piszę, gdyż Maroni mimo wrodzonego lęku wysokości z uporem maniaka pcha się wszędzie tam skąd można zrobić lepsze ujecie :)


Kolejne selfie, tym razem wykonane na szczycie Katedry. Przy każdym zawsze jest masa śmiechu przeplatana irytacją kiedy to kolejna fotka nie wychodzi a brak przedniej kamery w telefonie niczego nie ułatwia :( Ale jednak z ogromnym sentymentem wracamy do tych kwadratowych ujęć :D


Gdy dotarliśmy na szczyt okazało się, że pogoda płata nam figle. Niebo pociemniało i postraszyło paroma kroplami deszczu. Ze zdziwieniem obserwowaliśmy jak ogromna ulewa zatacza szerokie koło na miastem, szczęśliwie nas omijając.






Udajemy się w stronę rynku. Brno jest pod tym względem wyjątkowe, bo posiada dwa rynki Zelný Trh i Náměstí Svobody. Mijając Teatr Husa z pewna odważną damą siedząca na parapecie docieramy do  Zelný Trh czyli Rynku warzywnego.




Jakie jest nasze rozczarowanie, kiedy się okazuje, że prawie cały teren stał się placem budowy. Funkcję rynku warzywnego pełni już od trzynastego wieku chodź wówczas nazywał się Rynkiem Górnym. Na co dzień zastawiony jest straganami sprzedawców warzyw, owoców i kwiatów. Pewnie w święto nie było by po nich śladu jednak moglibyśmy z bliska obejrzeć wspaniałą,  barokową fontannę Parnas.



Powstała w latach 1690 – 1695, jest bogato zdobiona rzeźbami mitologicznymi i dumie dominuje nad rynkiem. Jak dobrze poszukamy to znajdziemy Heraklesa z trójgłowym Cerberem, alegoryczne wyobrażenia Babilonii, Persji czy Europy. A także pełno smoków, niedźwiedzi itp. Niestety pozostaje nam tylko wierzyć na słowo gdyż z żadnej strony nie dało się do niej podejść.



Kolejnym świetnym punktem widokowym jest Stary Ratusz. Budynek z historią sięgającą 1240 roku, kusi nas 63 metrowa wieżą z której możemy podziwiać panoramę miasta z górującą nad nim Katedrą. Sam Ratusz doczekał się paru legend: O berneńskim smoku, O drewnianym kole i O przekrzywionej wieżyczce portalu.





Podczas całej podróży na porządku dziennym, stało się robienie zdjęć na prośbę innym turystą, zazwyczaj chcą się odwdzięczyć tym samy. Zawsze z uśmiechem na ustach odmawiamy (chodź był jeden wyjątek), gdyż my zawsze wędrujemy we troje :) Czyli ja - Milo, Maroni i ... statyw. Bo jakże można powiedzieć przesympatycznym nieznajomym, że fotka nie bardzo nam się podoba. A tak przynajmniej winę, za brakujące części ciała ponosimy sami ;)



Drugim rynkiem w Brnie jest Náměstí Svobody czyli Plac Wolności. W stronę tego prawie trójkątnego placu, skierowaliśmy swoje kroki. Prowadzi do niego ulica Masarykova, długa i piękna, jest doskonałym przedsionkiem dla wyjątkowego rynku.



Pierwsza wzmianka o placu pochodzi z XIII wieku, wtedy nazywał się Dolnym Rynkiem. W czasie średniowiecza na Náměstí Svobody swoje rezydencje budowali najbogatsi mieszczanie i szlachta. Stoi tu np. Pałac Kleinów, Dom Panów z Lipy czy Dom Czterech Gigantów. Ten ostatni wyjątkowo nam się podobał :) Na rynku dominuje kolumna postawiona w roku 1679, aby upamiętnić ofiary dżumy w Brnie. Nieco dalej znajduje się współczesna, zrobiona z brązu fontanna, na której podeście wyryty jest wiersz Jana Skácela.





Od 2010 roku kolejna atrakcja stał się Brněnský orloj. Jest chyba najbardziej kontrowersyjną ozdobą Náměstí Svobody. Z założenia miał być zegarem, kształtem przypominający szwedzki nabój. Jednak większość i tak w nim widzi... to pozostawiamy Waszej wyobraźni ;) Dodatkową atrakcją miały być pamiątkowe kuleczki wypadające codziennie o 11:00 godzinie z losowego otworu w bryle. Zegar kosztował miasto majątek i co roku pochłania kolejne koszty. Nie pytajcie jak odczytać z tego godzinę bo prawda jest taka, że nawet sam twórca niezwykłego zegara, tego nie potrafi, ot taki z niego artysta ;)
c.d.n.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz