środa, 5 marca 2014

Okiem Maroniego - Legendy Tatrzańskie cz.II

Któż z nas nie był zafascynowany romantyczną historią Janosika

 

Czarodziejska moc kierpców i pasa Janosika


Na Orawie żyła stara góralka Maryna. Ludzie uważali, że jest czarownicą. Mówiono nawet, ze ma kontakty z diabłem, a i złe duchy przepędza z chałup, leczy ludzi czarodziejskimi ziołami.

Maryna nie gazdowała, na polach zbierała zioła. A z diabłem spotykała się na Babiej Górze. W tamtych stronach zbójował Janosik, stamtąd chodził na Liptów. Janosik dobrze znał Marynę z Orawy. Jeśli zachorował, to szedł po poradę do Maryny. Zbójnicy przekazywali zioła czarodziejskie i mnichom z Czerwonego klasztoru w Pieninach. Oni z kolei dawali Marynie lekarstwa, które sami wytwarzali. Oczywiście zbójnicy nic nie wspominali mnichom o kontaktach Maryny z diabłem.

Maryna była dobrą czarownicą, lubiła zbójników, bo pomagali ludziom. Była też wdzięczna za leki, które otrzymywała od mnichów. Czarownica postanowiła Janosikowi podziękować za jego dobroć.

- Janosiku, masz tu kierpce i pas, są one zaczarowane i mają niezwykłą moc. Jak będziesz w niebezpieczeństwie to skorzystaj z ich siły. Kierpce poniosą cię jak wiatr, a pas doda ci siły! - rzekła czarownica.

Janosik podziękował Marynie za otrzymane dary i postanowił spróbować ich właściwości. Janosik przypiął pas, założył kierpce. Na polanie rosło drzewo. Czy potrafię je wyrwać? Pomyślał Janosik. Podszedł do drzewa i bez większych kłopotów wyrwał je i odrzucił kilkaset metrów dalej. Jestem znacznie silniejszy, jak mam pas od Maryny. A kierpce dadzą mi nowych sił? Musze spróbować - postanowił Janosik. Stanął na pagórku nad Dunajcem. Rozpędził się nieco, skoczył i za moment znalazł się na drugim jego brzegu! Janosik wracał zadowolony do siedziby zbójników. Przy drodze zobaczył chłopów, którzy usiłowali wydobyć konny wóz z skarpy.

Chłopy mordowali się ogromnie, bo wóz był załadowany kamieniami z rzeki. Trzeba najpierw wyładować kamienie, innego sposobu nie ma, postanowili chłopi.

- Ja spróbuję wam pomóc - odezwał się Janosik.

- Wiemy, że jesteś bardzo silny, ale nie dasz rady - odpowiedzieli chłopi. Janosik miał przypięty pas i bez większego wysiłku wóz wyciągnął.

Chłopi nie mogli się nadziwić niezwykłej siły Janosika. Jest silniejszy niż mówią - powiedzieli chłopi. Odtąd gdy, Janosik był w opałach, zawsze korzystał z czarodziejskiej mocy kierpców i pasa.

 

Pasowanie Kuby na zbójnika


Kuba, młody góral z Brzegów postanowił, że nie będzie pracował u pana na dworze, a i hajducy nie będą bili go batem.

- Wstąpię do zbójników, do kompanii Janosika, będę zbójował - tak rzekł do swej matki.

- Jesteś młody, silny, dobry, bądź tak uczynny dla ludzi jak Janosik - powiedziała matka do syna.

Sława Janosika była znana w całej okolicy. Pomagał biednym, nie pozwalał krzywdzić chłopów. Hajducy z dworu usiłowali Janosika schwytać, ale on zawsze ich pokonał lub się wymykał z pułapek. Ludzie gadali, że Janosik ma czarodziejski pas, ciupagę a i buty, które pozwalają mu nawet Dunajec przeskoczyć. Kuba zawędrował do kryjówki Janosika.

- Czego chcesz od naszego Harnasia? - zapytał Franek z Chochołowa który stał na straży.

- Pragę do was dołączyć, by pomagać biednym ludziom, chronić ich przed krzywdą ze strony dworu - odparł Kuba.

Franek bacznie się przyjrzał Kubie i po chwili zaprowadził go do Janosika.

- Janosiku, mamy kandydata do naszej kompanii, jest tu Kuba z Brzegów - zwrócił się Franek do Janosika.

- Zanim do nas wstąpisz, musisz pokazać, co potrafisz - powiedział Janosik do Kuby.

- Zobaczymy czy jesteś silny i sprytny - krzyknęli zbójnicy, którzy mieli wyznaczyć zadania Kubie. Kuba radził sobie doskonale z zadaniami, dobrze rzucał ciupagą, nożami, skały podnosił, przeskakiwał potoczki.

Zbójnicy tylko kręcili głowami z zachwytu z umiejętności Kuby.

- To będzie dobry zbójnik, zobaczymy tylko czy jesteś sprytny - dopowiedział Wojtek.

- Jesteś silny jak niedźwiedź, szybki jak sarna, to mnie cieszy, daję ci ostatnie zadanie.

- Jutro hajducy idą na jarmark, by sprzedać woły, które podstępem zabrali chłopom z Witowa. Musisz te woły odebrać, pamiętaj, że nie wolno ci użyć broni, musisz ich przechytrzyć, to już ostatnie zadanie powiedział Janosik.

- Jak to zrobić? Zastanawiał się Kuba. Tak jak powiedział Janosik, muszę ich przechytrzyć, pomyślał Kuba. Jeszcze tego samego dnia w najbliższym miasteczku kupił dwie pary bucików.

Następnego dnia, Kuba rzucił na leśną drogę, którą mieli iść hajducy z wołami, dwa buciki, ale dwa na prawą nogę, a nieco dalej rzucił dwa na lewą nogę. Po czym schował się w leśnym zaroślu. Po jakiejś chwili, leśną drogą idą hajducy z wołami na sprzedaż.

- Popatrz piękne buciki - odezwał się hajduk do drugiego. Ale oba są na prawą stopę, gdzieś w pobliżu muszą być na lewą stopę. Hajducy zawiązali woły do drzewa i pospiesznie ruszyli dalej w poszukiwaniu bucików na lewą stopę. Na to tylko czekał Kuba. Szybko wyszedł z leśnej gęstwiny, odwiązał woły i poszedł z nimi do zbójnickiej kryjówki. Hajducy wrócili z bucikami na lewą stopę i ani wołów i butów na prawą stopę nie było.

- to sprawka Janosika! - krzyknęli hajducy. I czym prędzej ruszyli w drogę powrotną do dworu.

Nie uszli daleko, a na ścieżkę wyszedł Kuba i bez walki odebrał im buciki na prawe stopy. Hajducy uciekali w pośpiechu. Kuba opowiadał Janosikowi i jego kompanii całe zdarzenie z hajdukami. Po chwili, Janosik pasował Kubę na zbójnika.

- Masz tu pistolet, ciupagę i pas, jesteś zbójnikiem - odpowiedział Janosik.

Za parę dni Kuba wraz z zbójnikami wyruszył na wyprawę na Liptów. W okolicy mówiono, że Kuba jest u zbójników, biednym pomaga, a bogatych karci za chłopskie krzywdy.

 

  Legenda o zaczarowanych zbójnickich skarbach

 

Jasiek z Kościelisk lubił chodzić na góralskie posiady do starych gazdów. Często opowiadali o dawnych zwyczajach, i zbójnickich wyczynach. Jasiek nawet nie przypuszczał, że stary Mateja to był za młodu zbójnikiem.

Jednego wieczoru w chałupie starego Zubka na Gubałówce spotkali się gazdowie Mateja, Zarycki, Krzeptowski i Karpiel. Baby robiły swoje babskie prace, a chłopy siedli przy piecu, pili piwo, gorzałkę i opowiadali. Krzeptowski mówił o zbójnickich skarbach zakopanych w dolinie Kościeliskiej. Zbójnickie kotliki pełne złota i kosztowności miały się znajdować w jednej z jaskiń pod skalna półką. Krzeptowski mówił, że te skarby są zaczarowane. Gdy zbójnicy je zakopywali, to przyrzekali sobie, że nikt z nich skarbów sam nie zabierze. Jeden ze zbójników - Wojtek Mateja z Czerwiennego - zapytał:

- A jak ktoś złamie przysięgę i sam skarby wykopie co wtedy?

- Trzeba poprosić czarownicę z Gubałówki - powiedział zbójnik Andrzej Stoch, obok którego pod lasem mieszkała baba, która była czarownicą. Zbójnicy przyprowadzili babę do jaskini. Pomruczała coś pod nosem, okadziła skarby dymem z czarodziejskich ziół i rzekła:

- Ten kto je odkopie zostanie ukarany.

Mijały lata. Kompania zbójnicka się rozleciała. Jedni trafili do więzień, inne zaczęli gazdować, a jeszcze inni pomarli. Nigdy się razem nie spotkali i skarbów nie wydobyli. Jasiek przejął się bardzo tą opowieścią. Mimo przestróg starych gazdów, postanowił w tajemnicy szukać skarbów w dolinie Kościeliskiej. Przez parę lat chodził do tej doliny, zeszedł wszystkie jaskinie. I nic. Myślał, że już skarbów nie znajdzie. Aż w końcu, późną jesienią odnalazł skalna półkę.

- A może to ta, o której mówił stary Krzeptowski? - pomyślał.

Rozsunął skały i zobaczył kilka zbójnickich kotlików, a w nich złoto, srebro i inne kosztowności. A jeżeli skarby są zaczarowane?

- Ee, chyba już po tylu latach czary utraciły moc? - zastanawiał się Jasiek. Pomimo wątpliwości postanowił zabrać skarby do chałupy. Schował je na strychu pod sianem i poszedł spać. Nastał zły czas dla gazdówki Jaśka. Zwierzęta mu padały, ziemniaki zgniły, owies nie obrodził.

Gazdowie gadali, że Jaśka jakaś kara spotkała, bo u nich we wsi zwierzęta dobrze się chowały, a w polu był nadzwyczaj dobry rok.

- Ale za co? - zastanawiali się. Przecież dobry z niego gazda. Może klątwa? - myśleli. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Jasiek od lat łaził po Tatrach za zbójnickimi skarbami. Jasiek opowiadał o swych nieszczęściach na posiadach u starych gazdów. Mateja, Krzeptowski, Zarycki i Karpiel nie mieli żadnych wątpliwości, jaka była przyczyna Jaśkowych nieszczęść.

- Jasiek, znalazłeś zbójnickie skarby, a one są zaczarowane i spotkało Cię nieszczęście. Musisz je odnieść tam, gdzieś je znalazł. Tylko pamiętaj, że musisz to zrobić przed północą. Następnego dnia Jasiek udał się do doliny Kościeliskiej i złożył skarby na ich miejsce pod skalną półką. Wrócił do chałupy. Po pewnym czasie zauważył, że jego gazdówka ma się lepiej, a już za rok był bogatym gazdą. Ludzie mówili:

- Popatrzcie, jak się Jaśkowi los odmienił. Jasiek nadal chodził na góralskie posiady, na których gazdowie opowiadali o zaczarowanych zbójnickich skarbach, ale Jasiek już dobrze wiedział, że nie wolno ich zabierać. I choć dobrze wiedział gdzie je można znaleźć, wolał gazdować.

"Kto chce naprawdę odnaleźć samego siebie, musi nauczyć się obcowania z przyrodą, bo oczarowanie jej pięknem wprowadza bezpośrednio w ciszę kontemplacji" - Jan Paweł II 


C.D.N...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz