piątek, 20 września 2013

Wernisaż wystawy "Kobiety" Andrzeja Frankowskiego

Wernisaż Andrzeja Frankowskiego był tłumnie wyczekiwanym punktem  XXVI Dni Fotografii. Prezentowana wystawa była również premierą nowego albumu "Kobiety". Wystawa odbyła się w Galerii 44 na Świdnickim rynku gdzie jeszcze można ją obejrzeć, zapraszam serdecznie bo naprawdę warto.




Od lat związany z Kętrzynem gdzie się wychował i pracuje. Magiczny klimat Mazur i malowniczość tych terenów odnajduje również w innych rejonach Polski, w których zdarza mu się pracować. Dzień zaczyna od kawy, w której diabeł przez noc macza nogi, a pracę rozpoczyna popołudniem gdy słońce kłania mu się w pas.




Każde jego ujęcie jest wyważone i przygotowane w szczegółach. Nie ma bezmyślnych kadrów czy wykonywania zdjęć dla zasady. Jego praca dzieli się na kilka etapów: pierwszy photoshop na żywo, czyli przygotowanie kadru i planu. Drugi etap doczekanie momentu w którym kadr będzie można zamknąć na kliszy. Trzeci najtrudniejszy etap to oczekiwanie na to aby emulsja światłoczuła osiągnęła pełnoletniość w swoim wyrazie. Czasem wydaje mi się, że to On, a nie klisza, dorasta do pokazania swoich obrazów.




Andrzeja można rozpoznać po obróbce zdjęć. Jest ona bardzo charakterystyczna, a kolory, które pokazuje są tak magiczne i piękne jak miejsca gdzie powstały. Nasycenie i głębia kolorów jest niczym obrazy malowane przez stwórcę. Ilekroć ktoś pyta go ile godzin obrabia jedno zdjęcie spotka go rozczarowanie w odpowiedzi. Osobiście wiem, że Andrzej nie liczy godzin... on wyrywa kartki z kalendarza!



Prace Andrzeja przeszły różne drogi od fetishowego zdjęcia palca przez lekką erotykę po obecne prace oddające hołd kobiecie i ukazujące je jako świątynie kultu, a nie stragany targowe. Akty, które wykonuje są na tyle powalające, że poruszają nawet zmysły kobiet. Każda chce być piękna, a Andrzej wydobywa z nich to czego inni nie widzą.


 Czy kocha swoje modelki? Ja uważam, że modelkę trzeba pokochać i wyszukać w niej tego co może powalić umysł. Fetish znajduje piękno w połączeniu ciała kobiety z plenerem i zatopieniu tego połączenia w miksturze światła i cieni. Czasem ktoś zarzuci, że fotografuje „gołe baby na polu” sprowadzając sztukę jego aktu do swojego poziomu. Sam twierdzi, że doskonałość jest niedościgniona i to pogoń za króliczkiem.

tekst:  http://www.andrzejfrankowski.pl/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz